
ZblogowAny rewind 2018
Wzorem lat ubiegłych postanowiłam podsumować mijający rok. Jak robią to (prawie) wszyscy w blogosferze – i nie tylko tu. Bo nowy rok to nowe szanse i możliwości, ale ten, który zostawiamy za sobą, to jednak aż 365 dni pozostających nie bez znaczenia dla kolejnych 365 jeszcze nam nieznanych dni. Dla Świata zblogowAnego 2018 miał inny, dla mnie też. Lepszy niż ten, w którym przekroczyłam barierę wieku z 3 z przodu. A jaki był? Niech przewinę…
… grudzień « … « czerwiec « … « styczeń.
ZblogowAny w liczbach
“Odbębnijmy” na początek to, co zawsze: statystyki. Jak w nich wyglądał zblogowAny 2018?
- Pod względem liczby wpisów był to najsłabszy rok. Gorzej bylo tylko w 2011, ale wtedy zaczynałam i wtedy pjawiły się tylko 4 wpisy w grudniu. W 2018 – cóż, nie ma się czym chwalić: powstało zaledwie 13 tekstów. W 2017 też była 3, ale na początku. Różne były powody tak rzadkiego mojego sięgania do klawiatury, ale mam przynajmniej nadzieję, że choć mało pisałam, to jakość tych treści była nie najgorsza. Ale jak już podsumowujemy liczby, to wspomnę, że dzisiejszy wpis pozwolił mi przekroczyć dwie setki – dziś wszystkich jest już 201.
- Najpopularniejszym dniem tygodnia był wtorek* – właśnie tego dnia tygodnia zaglądaliście do mnie najczęściej. Na wtorki przypada aż 21% wyświetleń.
- Zapewne nie bez znaczenia w przypadku poprzedniego punktu jest to, że w ubiegłym roku najwięcej tekstów opublikowałam we wtorki. W 2018 lepiej pisało mi się w weekendy i najwięcej wpisów opublikowałam w niedziele. Tego dnia pojawiło się na blogu 54% wpisów. Najpopularniejsze w 2017 – i w tworzeniu, i w czytaniu tej twórczości – wtorki tym razem dały 31% wpisów. I tylko po jednym pojawiło się w środę i czwartek.
- Teksty najchętniej czytacie zaś o godzinie 9:00* (czyli o 10 godzin wcześniej niż w 2017) – na tę godzine przypada 8% wyświetleń, czyli właściwie nie aż tak niewiele. Ale i tak, porównując do lat poprzednich, zdziwiła mnie nieco ta poranna pora. Jednak zapewne to kwestia późnych publikacji – ja wrzucałam teksty wieczorem, a Wy czytaliście je do porannej kawki.
- Najwięcej osób odwiedziło mnie w niedzielę 21 października 2018. Jako że w październiku nie pojawił się żaden nowy tekst, na pewno Waszą uwagę skupił ten. Bo był to dzień wyborów. Wygląda na to, że będę musiała o odświeżyć, roszerzając watek tamtych konkretnych wyborów prezydenckich o tematykę wyborów w ogóle. W nowym roku będie ku temu znakomita okazja, bo głosować będziemy dwa razy. A Wy od ponad 3,5 roku trafiacie na mój blog i tekst o głosowaniu właśnie w okolicach zbliżającego się pielgrzymowania do urn.
- Najczęściej klikanym rzez Was wpisem opublikowanym w 2018 roku był styczniowy wpis z cyklu Portrety Blogosfery z Olgą – autorką bloga Make Happy Day. Ale i tak został daleko w tyle za tekstem, który najczęściej klikaliście w mijającym roku – to niezmiennie moja dyskusyjna opinia, czy warto studiować dziennikarstwo. Zaglądaliscie tam w ciągu całego 2018 r. aż dzieięciokrotnie częściej niż do wywiadu z Olgą. Część z Was wie, że w 2018 r. zaczęłam podyplomówkę (o czym jeszcze za chwilę) – mam wrażenie, że jeszcze zanim ją skończę, pojawi się tekst pt. “Czy warto?”.
- Przez cały rok odwiedzaliście mnie z 34 krajów świata oraz – jak to w poprzednich latach bywało – z dodatkowego (czyli 35.) kraju oznaczonego jako Unia Europejska (kolejny rok zastanawiam się, jakie to terytoria, że wordpressowe statystyki określają je aż tak ogólnie). Co zrozumiałe, zdecydowana większość odwiedzających pochodzi z Polski (nieco ponad 82% – rok temu było to 85%), ale na drugim miejscu tradycyjnie są też goście ze Stanów Zjednoczonych (prawie 9% wyświetlających).
ZblogowAne NAJ i odkrycia 2018
OK, doroczna statystyczna praca domowa odrobiona. Pora na chwilę przyjemności, czyli zestawienie w kategorii “naj” oraz coś, czego do tej pory w ramach rocznego podsumowania nie robiłam. (Chyba). Czyli pokażę Wam rzeczy, aplikacje, ludzi, emocje, które odkryłam w 2018 roku. Jesteście ciekawi?
- NAJciekawsze wyszukanie w Google. Pisownia wszystkich oryginalna. W tym roku szału nie ma. najlepszy jest chyba mój pierwszy typ: jak pozytywnie czuc sie w meskiej skorze. Ale ciekawie brzmi też: co robiła elżbieta w zimowy wieczór. Jednak dlaczego mój blog pojawił się w wyszukiwaniach po haśle: dysk zewnętrzny promocja biedronka – nie mam pojęcia :)
PS: Naprawdę są tacy, którzy pytają wujka Google’a: lipiec który to miesiąc? - NAJciekawsza aplikacja. Odkryłam ją całkiem niedawno. Ale jeśli korzystacie z Canvy, na pewno spodoba się Wam i Crello. Mam wrażenie, że ta aplikacja jest nieco bardziej intuicyjna, łatwiejsza, daje więcej ciekawych darmowych zdjęć. Ale jestem dopiero po pierwszych testach. Mog nie być obiektywna :)
- NAJciekawszy profil na instagramie. Jako że w tym roku częściej bywałam właśnie tam, a nie tutaj, podrzucę Wam nie jedno “naj”, a trzy. A i tak trudno je wybrać! Na pewno jednak – jeśli nie znacie, w trochę powątpiewam – zajrzyjcie do Filipa, który jest głodny świata (Wy też będziecie po wizytach u niego, zwłaszca w stories!).
Z patriotycznego obowiązku (i z wielką przyjemnością!) muszę Wam polecić piękne obrazki z mojej małej ojczyzny – Podlaskie.travel. Szukajcie ich nie tylko na instagramie – świetną robotę robią także na FB i LinkedIn!
Wyświetl ten post na Instagramie.
- NAJprzyjemniejsze wspomnienie 2018. Mogę powtórzyć za 2017: “To był bardzo intensywny rok i zawodowo, i prywatnie, choć wzorem lat ubiegłych ani nie awansowałam, ani nie zmienił się mój stan cywilny czy rodzinny”. Było kilka fajnych wydarzeń w ostatnich 365 dniach, ale na blogu napisałam o niewielu – udało mi się chyba tylko wspomnieć o ślubie i weselu przyjaciółki w jednym z (nie)Codzienników. Wizyty w Ełku, Giżycku, Gołdapi czy już od dawna planowaną wizytę u koleżanki w Niemczech, obecnie stacjonującej w Berlinie, mogliście choć częściowo śledzić na Instagramie, głównie w stories. I na mój profil na “insta” Was zapraszam, bo tam (niestety) jak na razie bywam częściej. A będzie mi miło Was tam gościć!
- Piosenka, która NAJbardziej wpadła mi w ucho. W tym roku bardzo trudno mi się zdecydować! Bo przy tym NAj pojawiają się odkrycia. Odkryłam, jak zupełnie inną muzykę, niż byłam o tym przekonana od utworu “Miliony monet”, robi Mrozu. “Szerokie wody” (i pół albumu “Zew”) bardzo mocno wpadły mi w ucho po koncercie na New Pop Festivalu w Białymstoku. Stwierdziłam wręcz, że albo się starzeję, albo muzycznie zacynam dojrzewać. Właśnie po przesłuchiwaniu tego albumu. I Zalewskiego, co śpiewa Niemena. I nowego albumu Uniatowskiego. Przed starzeniem trochę ratował mnie “Małomiasteczkowy” Podsiadło – kolejne zaskoczenie, bo dotychczas lubiłam jego twórczość, ale… jakoś tak bez szału. Szał się zaczął wraz z Męskim Graniem, bo poza Dawidem odkryłam (dlaczego dopiero?!) zapomnianego przeze mnie Krzyśka Zalewskiego. Nigdy tak nie lubiłam piosenek Niemena jak w tym roku, gdy nie udało mi się kupić ani jednego biletu na trasę “Zalewski śpiewa Niemena”! A ile razy przewałkowałam “Miłość Miłość” czy “Podróżnika”… nieważne. Bo muzycznie to chyba właśnie Męskie Granie zaskoczyło mnie najbardziej. “Początek” to według mnie najlepsza kompozycja w historii tego projektu. Najlepsze trio. Obiły mi się o uszy poprzednie trasy, utwory tworzone na tę trasę, jak i wykonania znanych i lubianych piosenek na tej trasie, ale dopiero w tym roku to trio tą piosenką zachęciło mnie nawet do chęci kupienia biletów. Jak myślicie – były?
- NAJlepszy obejrzany film. W tym roku filmów nie było wiele, bo już od kilku lat filmy oglądam praktycznie tylko w kinie. W domu włączam kolejne seriale, bardzo rzadko filmy. Filmy lubię obejrzeć w całości, w domu rzadko oglądam jeden cały odcinek serialu na raz. Więc w kinie w 2018 r. bywałam bardzo rzadko, ale jeden film mogłabym oglądać bez końca. “Bohemian Rhapsody”. Gdybym była wspomnianym wyżej Krzyśkiem Zalewskim, robiłabym tej produkcji równie wielką megareklamę na swoim instagramie. A że nie umiem ani śpiewać, ani nie znam się na muzyce, to ograniczyłam się tylko do takiej recenzji:
- NAJlepsza książka. Lista przeczytanych w 2019 r. zostanie w końcu uzupełniona i nieco zmodyfikowana, ale jak na razie musicie mi wierzyć na słowo, co najlepszego przeczytałam w 2018. Ale jak na razie chyba niewiele się tu zmieni, bo od kiedy poznałam twórczość Marii Paszyńskiej, każda kolejna jej książka zachwyca mnie w podobnym stopniu. W mijającym roku do przeczytanych dołączyły: “Willa pod Zwariowaną Gwiazdą” oraz niezrecenzowane jeszcze “Gonitwa chmur” i “Córka Gniewu”. Ale wciągnęły mnie również “Układanka” Natalii Nowak-Lewandowskiej, “Szósty. Po latach” Agnieszki Lingas-Łoniewskiej czy “Obce dziecko” Rachel Abbott.
- NAJciekawsze odwiedzone miejsce. Zdecydowanie Berlin. Postaram się Wam w końcu napisać, jak się zwiedza to miasto w krótki weekend, ale jeśli macie możliwość, zwiedzajcie jak ja: z mieszkanką tego miasta. Marysia, co prawda, jest tam dopiero (albo aż) od roku, ale poza “must see” typu Brama Barandenburska, wizyta pod Reichstagiem czy na Alexanderplatz i zdjęcie ze słynną Wieżą Telewizyjną w tle, spacer od Potsdamer Platz przez Checkpoint Charlie do pozostałości po Murze Berlińskim i paru innych obowiązkowych punktów każdej wycieczki, pokazała mi nieco ncnego Berlina, zabierając na jeden z wieczorów kulturalnych tego muzycznie wymieszanego miasta, chyba to było w dzielnicy Kreuzberg (ale pewności nie mam).
- NAJbardziej niespodziewane. To chyba decyzja o podyplomówce. Przyglądałam się temu jednemu kierunkowi na Politechnice Białostockiej (wyobrażacie sobie? Humanistka na polibudzie!) co najmniej z dwie edycje (teraz odbywa się piąta). Nie do końca więc nie spodziewałam się podjęcia tej decyzji, ale to, w jaki sposób zdecydowałam o złożeniu papierów. Dość, że zawiozła mi je koleżanka w ostatnim dniu przedłużonej rekrutacji. I tak oto jestem na najlepszych studiach, na jakie miałam okazję się dostać. Nie żałuję ani grosza, ani minuty spędzonej w drodze i na Wydziale Informatyki. Żałuję tych zajęć, które mi niestety z różnych względów przepadły. Na które nie dotarłam. Gdyby wszystkie moje poprzednie i wszystkie studia w ogóle tak wyglądały, jak ten jeden marketing internetowy, wszyscy studiowaliby z chęcią i pasją. W każdym razie – I semestr w połowie, a mi już się smutno robi na myśl o zakończeniu tej edukacji w czerwcu. Najlepsza moja decyzja nie tylko w 2018, ale w ogóle. Przynajmniej dotycząca poszerzania horyszontów.
- NAJmilsze. Spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi ze studiów. Choćby z Marysią w Berlinie, z którą ostatni raz widziałyśmy się w Olsztynie, gdy kończyłyśmy – wróć! – gdy ja broniłam pierwszą magisterkę. No i – wbrew temu, co ludzie gadają – czwarte (!) świadkowanie. I ostatnie – bo wydałam najbliższą przyjaciółkę, a choć może i jestem zajebistą świadkową, ale kolejny raz pod ołtarz to… może poszłabym już w białej, nie kolorowej sukni, co? ;)
- NAJwspanialsi. Tu zawsze będzie blogowo i w liczbie mnogiej. WY! Bo mimo moich tak rzadkich odwiedzin, Wy odiwedzacie mnie regularnie – dzięki!
Dobra, wystarczy! Idziemy witać Nowy Rok 2019! Pewnie jeszcze kilka takich “najów” i odkryć znalazłabym, ale i tak mamy już ładną litanię. Jeśli coś Was ciekawi, możecie pytać w komentarzach. Nie pytajcie tylko o plany na 2019. Bo zwyczajnie dziś jeszcze niczego nie planuję. Poza zakończeniem podyplomówki. Czy będą inne zmiany? Na niektóre mam nadzieję, inne – trochę bardziej przyziemne – zaplanuję w formie tzw. BuJo. To drugi – poza podyplomówką – pewny plan na 2019.
A jak się mają Wasze podsumowania 2018 i plany na 2019? :)
* Gdyby ten sylwester był we wtorek… ;)
** No i jest trochę później niż 9:00….