
Ostatnie podsumowanie: zblogowAny rewind 2015
Skoro już nawet Jason upolował najlepsze kąski z 2015 r.… nie mogę być gorsza! W końcu lepiej późno niż wcale, a w zblogowAnym świecie też się coś do podsumowania znajdzie. Czas zatem i tu upolować najlepsze minionego roku, by z czystym kontem i nowymi siłami w pełni wkroczyć w nowy 2016 rok. Nowy z wielu powodów – nie tylko szóstki w miejscu piątki.
ZblogowAny w liczbach
To na początek małe statystyki. Rok na blogu w cyferkach i takich tam.
- Może nie stworzyłam zawrotnej liczby wpisów, bo jedynie 45, co mnie bardzo smuci, ponieważ jest to zaledwie 0 5 postów więcej niż w roku 2014. Ale (po raz kolejny) obiecuję poprawę!
- Najpłodniejszy dzień tygodnia to wtorek – tego dnia powstała 1/5 wpisów.
- Najwięcej osób odwiedziło mnie 10 czerwca, by przeczytać, że to nie był spot o Polkach. Był to jednocześnie najchętniej komentowany przez Was wpis. I nadal możecie go skomentować!
- Przez cały rok zaglądaliście do mnie z 42 krajów świata. Najwięcej odwiedzających pochodzi z Polski, ale spora rzesza klika ze Stanów Zjednoczonych, a także z Wielkiej Brytanii. Cóż, nie ma bata – trzeba się wziąć za ten angielski…
- Najczęściej klikanym wpisem roku była moja majowa agitacja, która miała Was skłonić do spełnienia obywatelskiego przywileju oddania głosu w wyborach prezydenckich. Bardzo mnie to cieszy, ale tym bardziej pamiętajcie, że każdy głos jest ważny!
- Wśród 5 najchętniej czytanych tekstów w 2015 r. znalazł się jeden sprzed dwóch lat! Fajnie, że te moje muzyczne energetyki tak się Wam podobają :)
- No i najmilsza część statystyk. Sama śmietanka. Nie mogę nie wspomnieć o TOP 5 najaktywniejszych komentatorów! To Wy nakręcacie dyskusje, to Wy tworzycie tu wspaniały klimat, to z Wami mogę się zgodzić albo pokłócić. Dziękuję, że jesteście i bądźcie jak najczęściej! A pozostali niech dołączają – kto wie, może już za rok to TY zmienisz na podium…
ZblogowAne (i nie tylko) NAJ 2015
Gdy suche fakty (czyt. statystyki) mamy już za sobą, pora na kilka słów podsumowania prosto z serduszka Any. Czyli kilka blogowych i pozablogowych ulubieńców. Czyli rok na blogu w samych NAJ.
- NAJlepszy wpis roku. Nie chodzi o taki, któremu wyklikaliście mnóstwo odsłon czy zostawiliście pod nim mnóstwo komentarzy. NAJlepszy wpis 2015 to taki, z którego sama jestem zadowolona pod każdym względem: merytorycznym, językowym, wizualnym, emocjonalnym, przekazu treści i takich tam bzdetów. I mam jakieś takie dziwne przeczucie, że jest jeden taki tekst – o tym, jak dobrze czuć się we własnej skórze. [A przecież miało nie być poradnikowo!].
- NAJciekawsze wyszukanie bloga w Google. 365 powodów dla których cię lubię jest urocze. Ale najciekawsze jest chyba to: co kosciol sadzi o ogladaniu nagich zdjec przez narzeczonego. Pewnie dlatego też tak usilnie szukacie u mnie hasła gole baby bez niczego zdjecia :)
- NAJprzyjemniejsze wspomnienie 2015: koncert Robbiego Williamsa w Krakowie! Teraz w pracy dziewczyny się ze mnie śmieją, że po koncercie Ellie Goulding będzie jak w kwietniu – dwa tygodnie jak na haju. Ale to chyba niemożliwe – RW jest wyjątkowym showmanem, koncert Ellie przyniesie zupełnie inne wrażenia. Ale haj może też… ;)
- Piosenka, która NAJbardziej wpadła mi w ucho. Lubicie te moje playlisty, więc wybiorę z nich (i poza nich) mojego ulubieńca 2015. Pewnie myślicie, że będzie to coś Robbiego, bo po koncercie? Albo Ellie, bo przed? Albo Olly’ego, bo ostatnio go sporo na blogu i fejsiku? Nic z tych rzeczy! Rok 2015 ewidentnie należał do Adama!
- NAJlepszy obejrzany film. To trudne. Chyba nie było takiego hita hitów, topu topów. Al wyróżniłabym trzy: “Karbalę”, “Everest” i “Praktykanta”.
- A skoro film, to i NAJlepszy spektakl. Tu nie mam żadnych wątpliwości – miałam okazję być w tym roku i w teatrze, i w operze, na musicalach i operze, w tym na klasykach typu “Carmen”, ale bezkonkurencyjna okazała się “Mamma Mia” w Romie! Z wielką chęcią obejrzę jeszcze raz! I jeszcze! Haj prawie jak po Robbiem :) Chyba po prostu wolę pozytywna energię od klasyki.
- NAJlepsza książka. Z listy przeczytanych w 2015 – stawiam na “Warszawski niebotyk“.
- NAJciekawsze wydarzenie. Tu chyba też muszę wrzucić Robbiego. Sporo się działo, ale wrażeń z Krakowa chyba nic nie przebije.
- NAJfajniejsze odwiedzone miejsce. Zdecydowanie: Gdańsk. Byłam tam w pracy, ale to był jedyny wyjazd, podczas którego mogłam sobie pozwolić na chwilę zwiedzania, szwędania się, relaksu. I jeszcze obejrzałam mecz polskich siatkarzy z rosyjskimi (zwłaszcza że daliśmy im takiego łupnia…;)!
- NAJbardziej niespodziewane. Lot w tunelu aerodynamicznym. Spontan, marzenie, o którym zapomniałam, nietanie, zbyt krótkie, ale jaaaakie fajne!
- NAJwspanialsza osoba. Osoby. WY!
I nie będę się rozpisywać (obiecałam pracować nad długością tekstów – niech to będzie wprowadzane w życie postanowienie noworoczne!) – 2015 rok na blogu uważam za oficjalnie zamknięty! Wystarczy tych podsumowań i NAJ-ów. Chyba że Wy chcielibyście poznać jeszcze jakieś inne moje NAJ z minionego roku? O blogi i blogerów nie pytajcie, nie powiem! Nie umiem! Ewentualnie stworzę jakiś własny ranking – co tam, nie tylko Hunt(erom) wolno tworzyć przeróżne fascynujące zestawienia ;)