
(Po)Weekendowa playlista (4): TOP 5 na lato
Od ostatniego wpisu minęło nieco czasu, dlatego postanowiłam powrócić lekkim tekstem. Wśród tekstów takiego kalibru w Świecie zblogowAnym najlżejszymi są kolejne muzyczne odcinki spod szyldu TOP 5. Mam nadzieję, że przed nadchodzącymi zmianami, niespodziankami i kolejnymi postami takie – mam nadzieję – przyjemne powitanie przypadnie Wam do gustu. Zobaczcie więc, a właściwie: posłuchajcie, czym Ana umila sobie nieliczne wolne chwile tego lata.
OK. Wiem. To nie jest przebój tego lata. To piosenka już nieco osłuchana. Ale ja odkryłam ją właśnie tego lata. No, może ciut przed, jakoś w maju. I mimo że mam problem z załapaniem sensu tej piosenki, a więc i nie do końca wiem, o czym jest (a Wy? Może ktoś mnie oświeci – będę wdzięczna za upewnienie we właściwym odbiorze lub całkowitym wypaczeniu mojego rozumienia tekstu), to bardzo mi się podoba. Jej rytm. Plus głos wokalisty. To jak płynie po kolejnych strofach. I teledysk w odcieniach szarości.
Miejsce 5.: Cris Cab – Liar Liar
Pora na pierwszą w tym zestawieniu ognistowłosą wokalistkę. I piękne odcienie mojego ukochanego niebieskiego (w ubiorze). I jeszcze świetna czerwona spódnica (chyba MAM TAKĄ SAMĄ! Ale – wróć do zdania poprzedniego. Tak, w odcieniach niebieskiego. Dokładniej: turkusową;)! Wspaniale dopasowany tekst – z dedykacją dla wszystkich samozwańczych swatek. I rodziny, zwłaszcza mamy. Na przekór wychodzącym za mąż koleżankom, wspaniałej Młodej Parze, której tydzień temu świadkowałam, i ich wspaniałemu weselisku, któremu ziemi było mało i nieba mało było mu :) Bo ja, im bardziej wszyscy wokół mnie chcą, bym ja dołączyła do sznura panien młodych, tym bardziej uciekam i mam tak samo, jak na miejscu 4. Brathanki. Mamo, ja nie chcę za mąż! ;)
Długo zastanawiałam się, w które miejsce włożyć tę piosenkę. Najchętniej dałabym jej pozycję w tzw. czubie i to na szczycie szczytów. Ale uznałam, że chyba nie w tym kierunku chcę ułożyć swoje letnie TOP 5, że finisz pragnę dziś mieć bardziej energetyczny, więc tym razem dla tego utworu i tego wykonawcy to środeczek będzie idealny. Tym bardziej że tak naprawdę chyba dopiero rozkochuję się w kompozycjach tej kapeli. Nie kibicowałam jej od początku, wygranego przez nią Must be the music nie oglądałam z zapartym tchem i chyba bardziej lubię ostatnie propozycje niż pierwszą twórczość tego zespołu. I kocham głos wokalisty. A resztę – oceniajcie sami.
Na miejscu 3.: LemON – Ake
I znów coś polskiego, i znów coś o podobnej mocy kojącej jak poprzednik. Do piosenki “podchodziłam” kilka razy. Początkowo nie mogłam się do niej przekonać – Grzegorz Hyży, miałam wrażenie, lepsze wrażenie (celowe powtórzenie) robił na mnie coverami w X Factorze. Ale… kilka przesłuchań i zakochałam się. Nie na chwilę, nie na godzinę – na całe lato i pewnie o wiele dłużej.
Miejsce 2.: Grzegorz Hyży & TABB – Na chwilę
A teraz werble i fanfary dla utworu najszybciej awansującego na szczyt TOP 5. Nie wiem:
– czy to moja sympatia do Włoch i chęć odwiedzenia tego kraju,
– czy to ze względu na teledysk poniekąd wracający moje myśli do 12 lipca, gdy stan cywilny zmieniała moja bliska koleżanka, która powierzyła mi jedną z ważniejszych funkcji tak podczas ślubu, jak i wesela,
– czy to ze względu na wiele zdarzeń o niskim poziomie energii (pomijając panieński i wesele) w ostatnim czasie, a teledyskowi i piosence energii nie brakuje – zdecydowanie nie brakuje,
– czy też to ognisty kolor włosów wokalistki, który bardzo mi się podoba, ale sama raczej nigdy takiego mieć nie będę,
– czy też ze względu na pierwsze wizualne wrażenie podobieństwa wokalistki do czytywanej przez mnie Redhead (to chyba ten ognisty kolor czupryny?;)
ta piosenka porwała mnie w try miga i od zaledwie jakiegoś tygodnia albo łazi mi po głowie, albo sobie podśpiewuję:
Oh, mamma mia!
He’s Italiano!
He’s gonna tell me a million lies…
Uzupełnia moje braki energii jak żaden inny utwór – ani z powyższych, ani z energetyków, ani z żadnych innych znanych mi piosenek. Tydzień, ba!, jedno przesłuchanie – i całe lato muzycznie zawojowane. Zatem nie może być inaczej i numero uno tego lata (przynajmniej na razie) zostaje: Elena & Glance – Mamma Mia