
Lektura na niedzielę #5: „Willa pod Zwariowaną Gwiazdą”
Niedzielne popołudnie to jeden z lepszych momentów na lekturę. Przynajmniej ja wtedy nadrabiam najwięcej stron. Do 52 książek w tym roku pewnie znów nie dobiję, ale – jak widzicie – staram się. Choć to dopiero piąta „Lektura na niedzielę” i aż trzecia tej samej autorki. Ale co ja poradzę, że lubię taką twórczość i dzięki Marii Paszyńskiej zaczęłam sięgać po polskich autorów (i jestem w coraz większym szoku, ilu ich jest!) – mam nadzieję, że przekonacie się o tym już niedługo, bo „Willę…” przeczytałam już jakiś czas temu, a w kolejce do polecenia (lub nie… zobaczymy) czekają już kolejne pozycje.
Na gruzach dawnego świata zdarza się miłość, której nie można się oprzeć…
Niezwykłe losy trojga ludzi uwikłanych w wielką historię i własne uczucia. Lato 1939 roku. Warszawskie zoo, stworzone przez Jana i Antoninę Żabińskich, ma swoje chwile triumfu, choć podskórnie czuć w nim niepokój związany z nieuchronnie zbliżającą się wojną. Brutalny czas nie zabija jednak namiętności.
Willa pod Zwariowaną Gwiazdą to doskonałe połączenie precyzyjnie skonstruowanej fikcji z poruszającą historią, która wydarzyła się naprawdę. Opowieść o świecie wartości, w którym ideałom jest się wiernym zawsze i pomimo wszystko.
Jeśli tego o mnie (jeszcze) nie wiecie, to po powyższym opisie tej książki oraz recenzjach „Warszawskiego niebotyku”, „Cienia sułtana” i ciągu dlaszego tej historii, czyli „Krwawego morza”, już możecie się domyślać, że lubię historię i powieści historyczne. A najbardziej interesują mnie dwa, a właściwie trzy okresy: starożytność oraz dwudziestolecie międzywojenne i czas II wojny światowej. I ostatnia książka Marii Paszyńskiej (ostatnia z przeczytanaych, bo ostatnia z wydanych tej autorki to pierwsza część trylogii „Owoc granatu”, która miała swoją premierę 20 czerwca 2018. I też zahacza o II wojnę światową, więc od pierwszej wzmianki o te serii jest ona na mojej liście „do przeczytania”) doskonale odpowiada na moje czytelnicze zainteresowania. Będę się – tradycyjnie przy Marii Paszyńskiej – powtarzać, ale autorka ma niezwykly dar do tworzenia cudownej atmosfery w swoich powieściach. Mimo że pokazuje trudne czasy i relacje, to pełna jest ciepła i pozytywnych emocji. A do tego wyśmienicie radzi sobie z łączeniem fikcji literackiej z fundamentem zbudowanym na podstawie prawdziwych miejsc i zdarzeń. Po kolejnej książce tej autorki nie mam już ochoty sprawdzać, które fragmenty są zgodne z rzeczywistością, a które Maria Paszyńska sobie wymyśliła – robi to tak sprawnie, że równie dobre cała historia mogłaby być dokumentem. I to jest piękne w takich lekturach! Ta umiejętność autora do przenoszenia czytelnika w czasie. Do budowania postaci tak autentycznych, że mamy wrażenie, że sami ich spotykamy i poznajemy.
Piotra, chłopaka z warszawskiej Pragi, który nie tylko marzył od najmłodszych lat o zobaczeniu słonia, ale swoim uporem osiągnął to, co wymarzył: znalazł się w ogrodzie zoologicznym Jana i Antoniny Żabińskich i został tam opiekunem słoni, czyli kornakiem. Obserwujemy jego przemianę od ulicznego kieszonkowca do pewnego siebie mężczyzny, który poza wymarzoną pracą, ma już wszystko: dom, piękną żonę, do tego oczekującą dziecka. I wtedy w ich życie wkracza wojna… Równie brutalnie jak w życie kolejnej bohaterki, Ady. Dziewczyna cierpi na amnezję, nie pamieta, kim jest i gdzie się znajduje. Na szczęście trafia do Willi pod Zwariowaną Gwiazdą, by tam nie tylko doczekać szczęśliwego rozwiązania, ale też odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania o własną przeszłość. Jest jeszcze Daniel, któremu wojna zabrała wszystko, ale który mimo to nie traci nadziei na odzyskanie choć skrawka szczęśliwego życia, które prowadził jeszcze tak całkiem niedawno – choć wydaje się też, że wieki temu. Co łączy wszystkich troje, poza Willą? Cóż, to musiccie odkryć sami – wierzcie mi, warto.
Chociaż… ja jestem nieco zawiedziona zakończeniem. Punkt kulminacyjny i rozwiązanie akcji przebiegły dla mnie zdecydowanie za szybko. Trochę mam wrażenie, że hisoria mogłaby być dłuższa i ciekawsza. Ale… z drugiej strony, mamy otwarte zakończenie, co mogłoby sugerować, że jeszcze poczytamy o losach Piotra, Ady i Daniela. Mam nadzieję, że szybko się ich doczekam!
Podsumowując, Maria Paszyńska świetnie umie tworzyć pełnowymiarowe, barwne postaci – choć chyba najlepiej jej wychodzą te tragiczne. Widać też ogrom pracy włożonej w zbudowanie atmosfery czasów drugiej wojny światowej oraz azylu, jakim był wtedy dom i ogród zoologiczny państwa Żabińskich – miejsca, które żyło swoim własnym, cichym, spokojnym życiem, jakby wojna toczyła się nie zaraz za ogrodzeniem, a właściwie na drugiej półkuli. Styl autorski pozwala nam zakomicie czuć ten dysonas. I – o dziwo – tym razem nie zauważyłam przeszkadzajek. Albo korekta zrobiła dobrą robotę, albo ta powieść była tak dobra, że w ogóle nie widziałam literówek czy zbędnych bądź brakujących przecinków. A ja je niestety często widzę…
Może jestem już nieobiektywna w ocenie twórczości tej autorki, bo znów dostanie ode mnie 5/5, chociaż za tę pozycję należy jej się 6. Coś mi się jednak wydaje, że gdy zacznę Wam recenzować innych polskich autorów, za chwilę będę musiała zmienić skalę – choć i tak na razie nie widzę zagrożenia dla pięciu (sześciu) gwiadek Paszyńskiej ;)
Minimetryczka tytułu: Willa pod Zwariowaną Gwiazdą
Autor: Maria Paszyńska
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Pascal
Data i miejsce wydania: Bielsko-Biała 2018, wyd. I
Ocena: